Czymże jest świadomość? W jakim stopniu jesteśmy w stanie odkrywać świat za pomocą naszych zmysłów. Czy zapach i smak są w stanie ukazać nam cudowność pokarmu, którym żywi się nasza dusza? Czy wzrok potrafi wyrazić piękno ciała ukochanej, które dostrzegamy przed zupełnie innymi oczyma? Czy podniesienie z ziemi jabłka da nam wiedzę na temat całego procesu jego narodzin? Czy słysząc szum wiatru poznamy siłę huraganu? Ktoś chyba musiał z nas nieźle zadrwić jeśli uważa, że te pięć bezużytecznych bez świadomości zmysłów jest w stanie dać nam pełnie władzy na świecie. Fakt rozumienia istoty owocu, miłości, powietrza jest dla nas ludzi największym darem jaki mogliśmy dostać. Chociaż nadal nie potrafimy poznać samych siebie…
…więc jak chcemy poznawać świat?
Agresja? Czy jest ona pierwotnym instynktem, dzięki któremu zdobyliśmy władzę na świecie i możemy dumnie o sobie powiedzieć, że jesteśmy królami tego świata? A może jest to rządza, która nieokiezłana jest w stanie obrócić całe nasze istnienie w pył? Agresja nie może nigdy przysłonić nam istoty naszej koegzystencji, inaczej nie będziemy niczym innym jak tylko małpami w klatce walczącymi o kawałek banana. Wiele razy popełniamy te same błędy, krzywdząc najbardziej tych, na których najbardziej nam zależy, prawda?
-Witajcie, jestem O i chciałem was powitać w świecie, gdzie żadne z was nie chciałoby trafić. W miejscu, gdzie nie ma prawdy i kłamstwa, gdzie życie tak bardzo wyraźnie łączy się ze śmiercią i gdzie samotność nie jest wybrykiem umysłu, a faktycznym bólem, który rani bardziej niż wszystko co zna wasz świat – głos mój rozbrzmiewa do was w jasnym pomieszczeniu, tak jasnym, że biel ścian dezorientuje mnie i błądzę wsród czterech ścian pokoju, w którym nic nie ma.
Chcecie pewnie wiedzieć jak wyglądam, tak? Spójrzcie w lustro, jestem wami wszystkimi, ze wszystkimi zaletami i wadami, głównie wadami. Czy gdyby w srebrnej tafli zwierciadła odbijała się wasza dusza, spojrzelibyście w nią? Przecież na ciało patrzycie codziennie i najczęsciej akceptujecie je takie jakie jest… skąd więc wątpliwości w waszych głowach?
Życie człowieka zaczyna się i kończy w idealnym momencie, tylko nie w tym, w którym by sobie tego życzył. Ale nie krzyczcie! Tak wiem, są na świecie ludzie, którym nie podoba się istnienie, ale spokojnie, zapukajcie do innego mieszkania, znajdziecie ich tam wszystkich. Dla nich nic się nie skończyło. Spokojnie… Ateiści nie bójcie się, nie będę prawił wam kazań, powiem więcej, zgadzam się z niektórymi z was, problem jest jedynie w waszych założeniach. Jeżeli nie ma boga… pomińcie to. Nie ma duszy, jesteśmy tylko mięsem, które ktoś obdarzył świadomością. Co nie znaczy, że po śmierci nie będziemy się smażyć w piekle… tak dobrze nie ma.
Życie człowieka jest wędrówką, gdzie każda pomyłka liczona jest dwukrotnie, sukces liczy się tylko jako jako jeden. Jesteśmy skazani na porażkę, bo jednak los, który sobie sprytnie nami steruje, nakazał nam jakby, popełniać przynajmniej dwa błędy na jeden sukces – ucz się na błędach, tak będzie lepiej, bo wszystkie one będą Ci policzone.
Miłość – czym jest to uczucie, którego nie znam w tym świecie. Reakcją chemiczną? Potrzebą posiadania drugiej osoby? Aktem miłosierdzia wobec kogoś? Szaleńczym oddaniem? A może czymś co przychodzi po tym szale, zwykłą rutyną dnia codziennego, gdzie nieważne jest dlaczego coś ma miejsce, a raczej co się dzieje.
-Nie boicie się mnie, dzieci? Nie macie prawa mnie tolerować. Jestem efektem każdego waszego błędu, spójrzcie w lustro, dzieci. Dowiecie się o czym mówi to co sami stworzyliście.
Stworzyliście…worzyliście…(r)żyliście…liście…
Czym jest rządza? Czy poddanie się pragnieniu jest porażką człowieka, czy jego zwycięstwem… odpowiedź nasuwa się sama, prawda? Ale to nie jest takie proste. Sami nałożyliście na siebie granice, których nie wolno wam nawet dotknąć…bo ktoś wam to nakazał, a wy jak potulne owieczki idziecie za tym głosem i spadacie w przepaść, do piwnicy, albo na dach w zależności od waszych zasług. Rządza jest naszym największym narkotykiem, danym nam za dobre sprawowanie w tej klatce zwanej światem. Zniszczy cię, nawet nie zobaczysz kiedy. Nie ma za co…
Uważacie mnie za wariata? Może to przez ten biały kaftan… A może przez to, że nikt nigdy nie powiedział wam, że spojrzenie na swoją duszę może tak boleć. Może wbijać kolec w serce i powodować mdłości. Jak można być tak zepsutym? Można. Każdy z was tutaj obecnych, wpatrujących się we mnie. We mnie! Jak w pieprzony obrazek na ścianie… Nie jestem waszym dziełem sztuki, żeby się na mnie patrzeć! Jesteście w moim świecie i nawet nie zdajecie sobie sprawy z waszego beznadziejnego położenia!
Zginiecie!
Ale nie na zawsze…
Jutro znów się obudzicie, podniesiecie wasze tyłki z łóżka i wstaniecie. Do pracy, do szkoły, do miłości, do kumpli, do pasji, do życia…
Jutro…
Ale dziś należycie do mnie i będziecie się wpatrywać w swoje odbicie jak w pieprzone dzieło sztuki, które was poruszy na minutę, a potem pójdziecie do swoich spraw i będziecie udawać odpowiedzialnych i dorosłych.
Cały ten wasz świat to banda dzieci, którym wydaje się, że są wielcy. To że potraficie posługiwać się widelcem i nożem, TO, że wiecie jak uznać świat za logiczny. Co wam to daje? Przecież jesteście z tego tacy dumni! Pysznicie się nazywając się dorosłymi i wskazując z pogardą na dzieci, wieczne dzieci, których nigdy nie dogonicie.
Teraz macie chwilę na to, żeby mnie uderzyć…
Raz! – mógłbyś się bardziej postarać.
Dwa!
Trzy!
Cztery!
Zamknijcie teraz oczy, nie musicie mi ufać, możecie to zrobić sami, albo zrobię to za was.
Bardzo dobrze, grzeczni ludzie, zasłużyliście na chrupkę.
Otwórzcie oczy! Teraz to wy jesteście tam gdzie ja. Siedzicie zapięci w kaftan w białym pokoju, z którego nie ma ucieczki. Bo jesteście mną, albo ja wami, tłumaczcie to sobie jak tylko chcecie. Jestem samotnością, która doprowadza was do obłedu, rządzą, która niszczy was od środka, pychą, która sprawia, że czujecie się tacy wielcy. Pychę zabieram ze sobą, niechaj tutaj zostanie z wami wstyd i uniżenie. Nie jesteście niczym więcej jak robactwem pod moim butem.
Pamiętacie każdy ułamek swojego szczęścia…
…nie?
W takim razie zabiorę wam wszystko, nie potraficie korzystać z tego co się wam daje…
JESTEM O – megą. Jestem końcem, waszym i niestety swoim. Jestem barankiem, który gładzi wasze zalety i zostawia was na pastwę ptactwa.
Jutro będziecie sobą…
…jeśli będziecie.